niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 3

***

Od tych trzech dni życie Alexisa zmieniło się diametralnie.
Chociaż minęło tak mało czasu, a on nie do końca radził sobie z nową rolą czuł się szczęśliwy.
Pokocham Alex od pierwszej chwili i teraz nie wyobrażał sobie życia bez niej.

Codziennie coraz częściej przyłapywał się na myśleniu o swojej dawnej miłości.
Chodź sam temu zaprzeczał jakaś część jego pragnęła spotkania z Emily.

***
Od parunastu minut chodziłem po domu szukając córki, nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
Przecież zostawiłem ją na chwile w salonie, bo musiałem zrobić kolacje, a gdy już skończyłem jej tam nie było.
Przeszukałem cały parter i część piętra, otworzyłem drzwi do mojego pokoju i odetchnął z ulgą.
Uśmiechnąłem się patrząc na Alex, która spokojnie spała w moim łóżku, przykryłem ją i po cichu wyszedłem z pokoju.

Po kolacji zjedzonej samemu ruszyłem do salonu.
-No Alexis dziś czeka Cię wspaniała noc na kanapie- mruknąłem i położyłem się.

***

Poczułem ból i wszystkie mięśnie mi się napięły, powoli otworzyłem oczy i ujrzałem roześmianą twarz Alex.
-Cześć!-uśmiechnęła się i pocałowała mnie lekko, zszokowany, lecz bardzo szczęśliwy przytuliłem ją.
-Hej, jak się spało?- zapytałem kładąc ją na podłogę i podnosząc się z kanapy.
Wszystko mnie bolało i to nie przez pobudkę, jaką zafundowała mi Alex, lecz przez noc przespaną na kanapie.
-Dobrze, masz super łóżko.
Spojrzałem na nią i dopiero teraz zauważyłem jak jest ubrana, na sobie miała strój baletnicy.
-A ty co masz się na sobie?- zapytałem zdziwiony.
-Strój do baletu.
-A po co Ci?
-Jak to po co idziemy na balet.
-Na balet?
-No, chcę zostać baletnicą- odparła dumnie.
-Nie, mam na to czasu. A i dzisiaj przychodzi opiekunka.
-Opiekunka? Ja nie chce!
-Alex przestań, ja jestem piłkarzem i nie mogę się tobą cały czas opiekować, więc musisz zostać z opiekunką.
-Ale dlaczego? A wujek Andres?
-Nie, on ma swoją rodzinę i nie będziesz mu siedzieć na głowie. I koniec tej rozmowy do kuchni, zaraz zrobię śniadanie!
-Nie!- krzyknęła i ze łzami w oczach pobiegła na górę.

Chyba trochę przegiąłem, ale nie mogę się nią zajmować cały dzień.

O 10 przyszła opiekunka, którą polecił mi Andres.
-Dzień dobry- odparła młoda blondynka.
-Witam, cieszę się, że pani przyszła.
-Przyjemność po mojej stronie.
-Alex jest na górze, obraziła się, ale przejdzie jej, w kuchni ma śniadanie, ja wrócę po 17, proszę jej zrobić obiad i wziąć na spacer.
-Oczywiście, dam radę- uśmiechnęła się.
-Dobrze, jakby coś się działo, proszę dzwonić. Do widzenia.

Wziąłem torbę i pojechałem na trening.

***

W tym samym czasie: Alex

-Mamo tata na mnie krzyczy- powiedziała do telefonu.
-Alex, nie płacz, co się stało?
-No bo chciałam iść na balet, a Alexis mi nie pozwolił i jeszcze przyszła opiekunka- mówiła przez płacz.
-Córciu uspokój się i mnie posłuchaj, tata na pewno z tobą pójdzie, ale teraz nie miał czasu, jak wróci to z nim pogadaj a teraz bądź grzeczna, opiekunka na pewno jest fajna.
-Dobrze mamo, tęsknie.
-Ja też, kocham Cię.

***


Do domu wróciłem chwilę przed 17, Alex siedziała przed telewizorem i oglądała bajki.
-Wróciłem!
W przedpokoju pojawiła się Isabel.
-Jak tam małą?
-Dobrze, była grzeczna, niedawno jadła lody a teraz ogląda bajki.
-Ok dzięki- zapłaciłem jej za opiekę i ruszyłem do salonu.
-Cześć Alex.
Mała nawet na mnie nie spojrzała, więc ruszyłem pod prysznic, jak sama będzie gotowa to ze mną pogada, musi wiedzieć kto jest górą, może trochę rano przegiąłem, ale ona musi zrozumieć kto tu rządzi.

Po kolacji usiadłem koło Alex i razem oglądaliśmy bajki dopóki ona nie zasnęła, zaniosłem ją do pokoju i wróciłem na dół. Usłyszałem dźwięk telefonu.
-Alexis kochany co robisz?
-Tello? Piłeś?
-Może odrobinę, wpadnij do nas.
-Nas?
-No do mnie i Bartry gramy sobie.
-Nie mogę.
-Na chwile.
-Dobra.

Spojrzałem do pokoju Alex i po cichu wyszedłem z domu.
Może to nieodpowiedzialne, ale chciałem się, chociaż na chwilę zabawić, wrócę za godzinę, a jej nic nie będzie.

Po godzinie byłem już nieźle wstawiony, pożegnałem się z przyjaciółmi i ruszyłem w stronę samochodu. 
Świerze powietrze trochę mnie otrzeźwiło i spokojnie wróciłem do domu.

Na miejscu zdziwił mnie fakt, że w domu pali się światło.
Podszedłem do drzwi i nacisnąłem klamkę, swoje kroki od razu skierowałem do mojego pokoju.
Gdy otworzyłem drzwi, znieruchomiałem Alex, nie było w łóżku.
Biegając po całym domu szukałem jej, lecz nigdzie nie znalazłem.
Przerażony zadzwoniłem do Andresa.
-Alexis? Czemu dzwonisz w środku nocy? -zapytał zaspanym głosem.
-Jest u ciebie Alex?
-Nie, a dlaczego miałaby być?
-Jestem idiotą, wyszedłem tylko na chwile a jej już nie ma.
-Uspokój się, objedź najbliższą okolicę, ja zaraz się ubiorę i Ci pomogę.
-Dzięki.

Tak jak radził Andres wsiadłem do auta i zacząłem jeździć po okolicy, z minuty na minutę bałem się o nią coraz bardziej, dlaczego jestem takim idiotą i zostawiłem ją samą, nie wybaczę sobie, jak coś jej się stanie.

Po 30 minutach mój telefon zaczął dzwonić, z drżącymi rękami odebrałem.
-Przyjeżdżaj do nas, mała jest u nas- usłyszałem głos Andresa.
-A jak się czuje? Nic jej nie jest?
-Nie, jest cała i zdrowa.
-Ok zaraz u was będę.

Po niespełna 5 minutach wpadłem do domu Iniesty.
-Ej Alexis uspokój się nic jej nie jest- powiedział Andres widząc mnie.
-Gdzie ona jest?
-W kuchni, je kanapki.
Od razu ruszyłem w tamtą stronę, widok małej Alex uspokoił mnie.
-Alex, nigdy mi tego nie rób, czemu wyszłaś z domu?
-Obudziłam się a Ciebie nie było i poszłam Cię poszukać, bałam się, ale chciałam Cię znaleźć.
-Alex kochanie nigdy mi tego nie rób, nie wybaczyłbym sobie tego, gdy coś Ci się stało.
-Kocham Cię tato.
Wypowiedziane przez Alex słowa spowodowały, że po moich policzkach popłynęły łzy.
Wziąłem córkę na ręce i ruszyliśmy do domu.

***

Przepraszam was bardzo, za to, że tak dawno nie było rozdziału, ale nie było mnie w domu i nie miałam czasu.
I przepraszam was za ten rozdział, wiem katastrofa, nie wiem co się ze mną dzieje, brak mi pomysłów na ten blog więc nie wiem kiedy pojawi się nowy.

Jeszcze raz was przepraszam :(