sobota, 14 lutego 2015

Epilog

***

Zaparkował pod szpitalem i ruszył razem z córką do środka. Zdziwiony tym gdzie miał się spotkać ze swoją dawną miłością.
Z każdą chwilą czuł rosnące ciśnienie, cieszył się, że znowu po tylu latach ją zobaczy, ale i bał się, jak zareaguje.
Ruszyli we wskazanym kierunku i gdy doszli do sali, Alex od razu wbiegła i przytuliła się do kobiety, a on stał sparaliżowany.
Patrzył na nią i nie wiedział, co ma powiedzieć, jak się zachować.
W końcu ją zobaczył po przeszło 7 latach, znowu zobaczył jego Emily, już nie była taka drobna i młoda, jak wtedy, gdy widział ją po raz ostatni, wydoroślała, jednak nie wyglądała dobrze, była okropnie blada i wyglądała na chorą.
Piłkarz powoli ruszył w jej stronę, a w sercu poczuł ciepło, miał ochotę ją przytulić, znów poczuć smak jej ust.
-Emily- odparł niepewnie.
-Witaj Alexis- uśmiechnęła się do niego, jednak on widział w tym uśmiechu ból.
-Moglibyśmy porozmawiać?
-Alex zaraz obok jest pokój dla dzieci, idź się pobawić.
-Dobrze mamo.
-Czemu mi nie powiedziałaś, że mam córkę?
-Czemu? Bo robiłeś karierę, nie chciałam, Ci przeszkadzać, robiłeś to, co kochałeś, a dziecko mogło pokrzyżować twoje plany. Nie zdajesz sobie z tego sprawy ile razy miałam telefon w ręku, chciała zadzwonić, ale bałam się, tak cholernie się bałam.
Tyle razy widziałam Cię szczęśliwego w telewizji, dziecko zniszczyłoby to na co tak ciężko pracowałeś.
-Nic by nie zniszczyło, przez ostatni miesiąc było cudownie, Alex jest taka kochana i proszę Cię nie zabieraj mi jej- chwycił ją niepewnie za rękę, lecz ta nie odsunęła jej.
-Alexis, musisz mi coś obiecać.
-Co?
-Gdy ja odejdę zaopiekujesz się nią.
-Co?!- zapytał zszokowany.
-Proszę Cię, nie mam nikogo innego.
-Dlaczego masz odejść?
-Alexis, mam białaczkę, wykryto ją u mnie jakiś czas temu to dlatego musiałeś się zająć Alex, bo ja musiałam iść do szpitala, proszę, obiecaj mi, że się nią zaopiekujesz- mocniej ścisnęła jego dłoń, a po jej policzkach popłynęły łzy.
-Oczywiście, ale ty nie odejdziesz, uda Ci się wyzdrowiejesz!- krzyknął i przytulił ją z całych sił.
-Kocham Cię Alexis, zawsze Cię kochałam, Ciebie i Alex- delikatnie pocałowała piłkarza w usta i opadła na łóżko zamykając oczy. Samotna łza po raz ostatni wydostała się z jej oka.
Alexis płakał, a w pomieszczeniu rozległ się dźwięk aparatury.


***

-Tato, dlaczego mama odeszła?- zapytała dziewczynka.
-Była chora, ale teraz jest jej lepiej, patrzy tam na ciebie z góry i uśmiecha się.
-Bardzo ją kocham- po jej małym policzku popłynęła łza.
-Wiem kochanie, ona ciebie też- chwycił ją za rękę i razem opuścili cmentarz.

Mimo iż spędził z nią tylko parę minut, zrozumiał, że nigdy nie przestał jej kochać, a jego miłość pozostanie na wieki.

***
Chociaż blog miał być dłuższy to i tak epilog napisałam tak, jak miałam go w głowie na początku historii. Mam nadzieje, że się nie rozczarujecie. 
Dziękuje za tak dużą aktywność na początku, potem było gorzej, lecz i tak dziękuje tym, co pozostali do końca. Wasze komentarze dodawały mi wsparcia.
Dziękuje wam za wszystko <3

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 7

***

Od prawie miesiąca mała Alex mieszkała u Alexisa. Ich życie zmieniło się. Alexis wydoroślał, ustatkował się, a Alex spotkała w końcu swojego ojca i pokochała go całym swoim malutkim sercem.
Choć nie zawsze między nimi bywało dobrze, to ich miłość z dnia na dzień rosła.
Dziewczynka niejeden raz potrafiła podnieść go na duchu.
Potrafiła podnieść na duchu całą drużynę, była ich pupilkiem.
Na ławce rezerwowych siedząc koło trenera krzyczała na nich i zdzierała sobie gardło, ale wiele razy to pomagało.
Ta mała 5 letnia dziewczynka stała się częścią tej wielkie cudownej rodziny.

***

-Alex musimy porozmawiać- odparł piłkarz, wchodząc do domu po treningu.
-Co sie stało tato?
-Nic, za dwa dni wracasz do domu cieszysz się?
-Nie wiem- dziewczyna posmutniała.
-Nie wiesz?
-Nie, ciesze się, że wracam do mamy, ale nie chcę Cię zostawiać.
-Właśnie o tym chciałbym porozmawiać, chcę żebyś odwiedzała mnie jak najczęściej.
-Naprawdę?!
-Oczywiście, kocham Cię najmocniej na świecie.
-Ja ciebie też- rzuciła się na ojca i go przytuliła.
-O jakie to cudownie- odparła z sarkazmem Laia pojawiając się w progu.
-Laia, cześć- pocałował dziewczynę w policzek.
-Dzień dobry- odparła mała przez zaciśnięte zęby.
-Po co przyszłaś?
-Już nie mogę odwiedzić swojego chłopaka?- odparła oburzona.
-Pewnie, że możesz, chodź obejrzymy jakiś film.
-Chcę iść na randkę, Alexis dawno nie byliśmy razem- odparła robiąc maślana oczka.
-Nie dzisiaj, za dwa dni Alex wyjeżdża, może wtedy.
-Cudownie!- krzyknęła i pocałowała piłkarza.
-To wy idźcie wybrać jakiś film a ja skoczę do łazienki- odparł Chlijczyk i wyszedł z pokoju.
-Posłuchaj mnie smarkulo!- odparła blondynka ciągnąc za rękę dziewczynkę.
-Niech mnie pani puści!
-Za niedługo ciebie nie będzie, a ja postaram się, żeby Alexis o tobie zapomniał. Nie odbierzesz mi go, ani jego pieniędzy. Myślisz, że dlaczego z nim jestem ma kasę, wszystko było dobrze, chodził za mną jak pies dopóki ty się nie pojawiłaś, ale ty wyjedziesz i będzie po staremu. Alexis Cię nie kocha i wierz mi ogromnie się cieszy, że już wyjedziesz i w końcu będzie miał spokój.
-To nie prawda- krzyknęła a po jej policzkach zaczęły spływać słone łzy.
-Laia co ty wygadujesz!- krzyknął piłkarz, który słyszał całą rozmowę.
-Alexis?!-dziewczyna pobladła.
-Mogłem się tego spodziewać, Alex wiele razi mi powtarzała jaką zdzirą jesteś, szkoda, że jej wcześniej nie posłuchałem. Wypierdalaj stąd i już nigdy nie wracaj- ryknął a Laia wściekła opuściła dom.
-Alex kochanie nie płacz- piłkarz uklęknął koło córki- To, co ona mówiła to nieprawda, kocham Cię najmocniej na świecie i to dzięki tobie w końcu zrozumiałem, że ona ma mnie gdzieś. Chodź pójdziemy do kina chcesz?
-Dobrze- mała otarła łzy i razem z ojcem wyszła z domu.


***

Dzisiaj Alex po raz ostatni poszła z ojcem na trening. Jak zawsze ubrana w koszulkę ze swoim imieniem i 9 na plecach usiadła na ławce rezerwowych.
-Cześć mała- krzyknął piłkarz jako pierwszy wchodząc na murawę.
-Wujek Leo!- podbiegła do piłkarza i uściskała go.
-Chcesz pograć?- zapytał, wskazując na piłkę.
-Jasne- po chwili zaczęli podchodzić do nich kolejni piłkarza.
Gdy na murawie byli już wszyscy jako ostatni podszedł do niej Carles Puyol z wielką paczką w rękach.
-Co to?- zapytała zaciekawiona.
-To prezent od nas- odparł i wręczył pudło dziewczynce, a ta szybko je otworzyła.
W środku były najróżniejsze gadżety z FC Barcelony i ich wspólne zdjęcie, zrobiona na treningu.
-Dziękuje- krzyknęła i zaczęła przytulać każdego z osobna.
-A tu masz prezent ode mnie- odparł trener i wręczył jej wielkiego misia w koszulce Barcelony.
-Dziękuje!- odparła podnosząc go do góry, był niewiele niższy od niej.
-Idź na ławkę i pobaw się- odparł Alexis zbierając jej misia i prezent i niosąc w wskazane wcześniej miejsce.

***

Alexis całą noc przespał z córką, było mu okropnie przykro, że mała go opuszcza, czuł, że jego życie nie będzie takie same bez ten małej dziewczynki, która wypełniała jego życie.
Miał nadzieje, że zobaczy ją szybko, bo nie był pewny czy pozbiera się po jej wyjściu.

***
Rozdział krótki, ale jest. To już ostatni rozdział, nie tak miało to wyglądać, ale niestety mi nie wyszło.
Nie chcę już ciągnąć tego opowiadania bo to nie ma sensu, nie mam już na niego pomysłu, a nie chcę was zawodzić jeszcze bardziej.
Epilog pojawi się na dniach, dziękuje, że byłyście ze mną przez ten czas :) 

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 6


***

-Alex chodź tu na chwilę- krzyknął w stronę salonu.
-Tak tato?
-Mam dla ciebie dwie super wiadomości- uśmiechnął się.
-Jakie?- zapytała zaciekawiona.
-Laia dzisiaj przychodzi do nas.
-A gdzie te dobre wiadomości?- zapytała a ojciec spojrzał na nią wrogo.
-A druga to taka, że jedziemy dzisiaj na lekcje baletu- spojrzał na córkę a ja jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
-Dziękuje- krzyknęła i rzuciła się na ojca, który nie spodziewając się tego przewrócił się.
-Ałaaa.. moje plecy- jęknął piłkarz.
-Nic Ci nie jest?- zapytała i próbowała podnieść ojca.
-Będę żył, leć na górę za 10 minut wychodzimy- nim zdążył dokończyć małej już nie było.
Ruszył na górę po torbę, po drodze wchodząc do pokoju córki.


Po 20 minutach byli już przed szkołą baletu, Alex pociągnęła ojca za rękę i razem ruszyli do wejścia.
-Dzień dobry chciałbym zapisać córkę na lekcje baletu- podszedł do młodej brunetki.
-Niestety zapisy skończyły się miesiąc temu- odparła nawet nie patrząc na piłkarza.
-Miesiąc temu nawet nie wiedziałem, że mam córkę. Proszę, niech pani zrobi wyjątek.
-Dobrze niech dzisiaj zostanie zobaczymy co potrafi.
-Dziękuje to ja lecę- pożegnał się z córką i ruszył w stronę drzwi.
-Chwila!- nauczycielka podniosła głos.
-O co chodzi? Śpieszę się.
-Nie może jej pan zostawić bez opieki, to nie jest przedszkole, chcemy, by rodzice mieli wkład w naukę dzieci.
-Ale dzisiaj nie mogę, jestem piłkarzem muszę iść na trening- lekko zdenerwowany podniósł głos.
-Bez żadnej opieki ona tutaj nie zostanie.
-Dobra.
Wściekły chwycił za telefon i wykręcił numer przyjaciela.
-Dani błagam, pomóż.
-O co chodzi?
-Mógłbyś przyjechać do szkoły baletowej zająć się Alex ja muszę lecieć na trening-spytał.
-Jasne, jestem w pobliżu, będę za 5 minut.
Piłkarz tak jak obiecał, zjawił się po paru minutach lekko utykając.
-Dzięki stary ratujesz mi życie, musisz tu siedzieć i tyle.
-Jasne- rzucił patrząc na blondynkę stojącą nieopodal Alexisa.

***

Po dwóch godzinach był już na parkingu. Wyszedł z auta i biegiem udał się do wejścia.
W parę sekund pokonał schodu i wszedł do sali, jednak widząc co tam się dzieje cofnął się.
-Dani?- zapytał piłkarza ubranego w strój baletnicy i stojącego koło prowadzącej zajęcia brunetki.
-Co?- zapytał głupkowato piłkarz.
-Co ty masz na sobie?
-Strój baletnicy.
-A po co?- zapytał, czując, że ta rozmowa idzie w złym kierunku.
-Jak to po co jestem asystentem tej oto uroczej pani.
-Przecież jak trener się dowie to Cie zabije, miałeś oszczędzać nogę.
-Ale się nie dowie, więc nie ma problemu.
-Alex chodź idziemy do domu, dzięki Dani.
-Zawsze do usług.
Zszokowany Alexis wyszedł ze szkoły, jeszcze nie do końca rozumiejąc co tam się wydarzyło.
-Możesz mi powiedzieć, co robił wujek Dani?
-Ćwiczył z nami, ale mu to kiepsko szło- zaśmiała się a Alexis jej zawtórował.


***

-Alexis przyszłam!- krzyknęła, stojąc w progu.
-Laia- piłkarz podszedł do niej i złożył na jej ustach długi pocałunek.
-Starczy już tych czułości- do przedpokoju weszła Alex i pociągnęła ojca za rękę do pokoju, zostawiając blondynkę, która rzuciła dziewczynce wściekłe spojrzenie.
-Jeszcze się jej nie pozbyłeś?- zapytała całując piłkarza w usta.
-To moja córka, nie pozbędę się jej.
-A jakiś sierociniec by jej nie przyjął?- zapytała robiąc maślane oczka.
-Ta jasne a ciebie wyślijmy do psychiatryka- odparła Alex na tyle głośno by kobieta usłyszała.
-Dobra moje panie ja idę robić popcorn a wy wybierzcie film- odparł mężczyzna i wyszedł z pokoju,
-Dobra smarkulo, odwal się od Alexisa, ty w końcu wrócisz tam skąd przyszłaś, a ja z nim zostanę.
-Żebyś się nie zdziwiła.
-To, co oglądamy?- zapytał piłkarz wchodząc do pokoju.
-Alvin i wiewiórki 3- krzyknęła Alex
-Chyba sobie kpisz nie będę oglądała tych bajek- odparła z wyższością Laia.
-Proszę Cię to jeszcze dziecko- odpowiedział piłkarz całując dziewczynę na zgodę a ta wykorzystując sytuacje zaczęła pogłębiać pocałunki.
-Zaczyna się!- krzyknęła Alex tuż nad ich twarzami i usiadła pomiędzy nimi.

Połowa filmu przebiegła spokojnie, Alexis z Alex oglądali film a Hiszpanka (nie wiem, jakiej ona jest narodowości) znudzona pisała na telefonie.
W pewnym momencie telefon Alexisa zaczął dzwonić.
-Tak?
-Alexis mam prośbę mogę podrzucić do was Valerie na parę godzin, chcemy z Anną mieć wolny wieczór.
-Jasne, tylko zabezpieczaj się, chyba że chcesz mieć drugie dziecko.
-Będziemy za parę minut- rozłączył się.

-Alex za chwile Valeria przyjedzie.
-Super! -krzyknęła i gdy piłkarz nie patrzył pokazała język kobiecie.
-Co?! Kolejny bachor do niańczenia?!
-Laia daj spokój, wynagrodzę Ci to, pójdziemy kiedyś na zakupy.

Po paru minutach w domu Alexisa pojawiła się druga młoda dama. Dziewczynki pobiegły na górę, a piłkarz z dziewczyną zostali na dole.
-Cześć, co będziemy robić?- zapytała młoda Iniesta.
-Mam pewien plan, ale musisz mi pomóc.
Alex po kolei wytłumaczyła Valerii, o co chodzi i zabrały się do działania.
Zeszły na dół powoli tak by pozostali ich nie usłyszeli. 
-Weź buty od Laii, spotkamy się na górze- odparła szeptem Alex i ruszyła w stronę kuchni.
Po chwili była już na górze.
-Trzymaj- podała dziewczynce bitą śmietanę a sama zabrała buta i zaczęła napełniać je białą masą.
Po paru minutach buty blondynki zapełnione były śmietaną. 
Dziewczynki wzięły je i zaniosły na miejsce.
-A teraz czekamy- odparła Alex i napełniła sobie buzię resztą bitej śmietany.

Po dwóch godzinach wygłupów usłyszały w przedpokoju rozmowy, powoli wychyliły się z pokoju.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!- w całym domu dało się słyszeć krzyk, a dziewczynki przybiły sobie piątkę.
-Czy coś się stało?- zapytała Alex schodząc ze schodów.
-Ty!- krzyknęła kobieta.
-O co chodzi?- zapytała zaskoczona dziewczynka.
-Zepsułaś mi najnowszą parę butów, zapłacisz mi za to!
-Ale ja cały czas była z Valerią na górze prawda?- spytała koleżankę i puściła jej oczko.
-Tak-o dparła tamta.
-Jasne od początku cały czas próbujesz mnie stąd wyrzucić!
-Chyba się pani coś zdawało, może ma pani halucynacje?
-Dobra spokój! Laia na górze mam jakieś nowe buty zaraz Ci przyniosę a jutro pojedziemy Ci kupić nowe.
-Doigrałaś się wstrętna dziewucho! Alexisa sobie omotałaś, ale ja wiem, co knujesz!
-Naprawdę?
-Trzymaj- piłkarz podał kobiecie parę nowych trampek.
-Super i jak ja się w tym ludziom pokarze.
-Proste zakłada pani i idzie, pokazać?- zapytała Alex.
-Poradzę sobie!- fuknęła starsza.
-Alex idźcie na górę- dziewczynki posłusznie wykonały polecenie, jednak gdy zniknęły im z widoku, odwróciły się i niezauważone zaczęły ich obserwować.
-Laia nie gniewaj się, przecież to dziecko i nie wiesz czy to ona zrobiła.
-A kto?! Od początku chce się mnie pozbyć!
-Wydaje Ci się- piłkarz przyciągnął dziewczynę do siebie i już miał pocałować, gdy w progu pojawiła się Valeria.
-Wujku musisz nam pomóc- odparła a piłkarz odsunął się od blondynki.
-Zaraz przyjdę.
-Ale to ważne.
-Dobrze idę- pociągnęła go za rękę, a ten rzucił ostatnie spojrzenie na Laie i ruszył za dziewczynką na górę.

***

Nie wiem jakim cudem udało mi się napisać rozdział, ale jestem z siebie dumna :D
Mam nadzieje, że wam też będzie się podobał :)